Anioł czy demon? Portret polskiego miliardera

Zygmunt Solorz-Żak, jeden z trzydziestu polskich miliarderów. Fot. PAP/Marcin Kaliński
Bezwzględny, pozbawiony zahamowań, demoniczny kapitalista czy filantrop troszczący się o kraj – kim jest polski miliarder?
Pierwszy milion zarobił na alkoholu. Podejrzewano, że nie całkiem legalnie. Handlował walutą i zainwestował w media: rozrywkę i produkcję filmową. Zakupił wielki biurowiec. Wszedł w układy z najważniejszymi politykami w kraju. Jak się nazywa ten miliarder? Kto wam przychodzi na myśl?
To Joseph Patrick „Joe” Kennedy, ojciec Johna Fitzgeralda Kennedy’ego, słynnego JFK, prezydenta USA, zastrzelonego w zamachu w Dallas. Potomek irlandzkich emigrantów, których kolejne pokolenie wydobyło się z biedy i kupiło w Bostonie kilka barów. Na „Joe” ciążyło podejrzenie, że w czasach prohibicji, czyli zakazu produkcji i sprzedaży alkoholu w USA, nielegalnie sprowadzał wódkę i whisky z Europy. Ale niczego mu nie udowodniono i dlatego mógł zrealizować swoje marzenie, aby zacząć karierę polityczną. Dwa lata przed wybuchem II wojny światowej prezydent Franklin Delano Roosevelt mianował go ambasadorem USA w Londynie.
Czy błyskotliwy sukces „Joe” Kennedy’ego nie przypomina karier polskich miliarderów? Zygmunt Solorz-Żak zaczynał na przełomie lat 60. i 70. od handlu zniczami pod cmentarzem w Radomiu. W latach 80. sprzedawał w Polsce sprowadzone z Niemiec używane samochody. Po upadku PRL dorobił się 10 mld zł i stworzył największy w tej części Europy koncern medialno-telekomunikacyjny.
Michał Sołowow zarobił pierwsze pieniądze pod koniec lat 80. w warsztacie samochodowym w Niemczech. Potem założył firmę remontowo-budowlaną, która malowała suwnice, brukowała place, zakładała elektrofiltry na kominach i zaczęła budować osiedla mieszkaniowe. Na początku lat 90. otworzył pierwszy w Polsce wielki hipermarket. Dziś ma 9 mld zł i globalny koncern Synthos, wytwarzający syntetyczny kauczuk, z którego wyprodukowana jest co trzecia opona samochodowa w Europie.
Jaka jest różnica między amerykańskimi a polskimi miliarderami? „Joe” Kennedy mógł się nim stać, bo miał już dobrą pozycję w biznesie, którym jego rodzina zajmowała się od 100 lat. Zygmuntowi Solorzowi-Żakowi, Michałowi Sołowowowi wystarczyło zaledwie 25 lat! Pod tym względem kariery polskich miliarderów okazały się szybsze i bardziej błyskotliwe.
Nasi bogacze jeszcze nie startują w wyborach na prezydenta – jak JFK czy Donald Trump (w latach 90. zastanawiał się nad tym Aleksander Gawronik, który ostatecznie skończył karierę w więzieniu; w latach 2000. bezskutecznie namawiano do tego Romana Kluskę, twórcę Optimusa, firmy produkującej komputery). Ale możliwe, że zdecydują się na to ich następne pokolenia.
Pozostało 8+ minut lektury.
By otrzymać 2 zł na start i przeczytać cały artykuł, załóż konto w portalu Webnalist.Masz już konto? Zaloguj się
płacisz grosze
kilkunastu tekstów


Drogi Czytelniku, droga Czytelniczko...
jeśli dotarliście do tego miejsca, to znaczy że pasujecie do naszej społeczności ludzi, którzy potrafią docenić wartościowe teksty. Jesteśmy na początku naszej drogi, ale wierzymy, że wspólnie zrobimy coś dobrego dla dziennikarstwa w Polsce.
